poniedziałek, 12 maja 2014

Patchworkowa kołderka

Oj, ciężko u mnie ostatnio z pisaniem. Powodów jest wiele, ale brak weny jest chyba główną przyczyną.
Korzystając z okazji, że udało mi się ostatnio coś stworzyć za pomocą maszyny do szycia, prezentuję Wam kołderkę dla mojego synka.
Co prawda Dorian wyleguje się jeszcze u mamy w brzuszku, ale na pewno będzie z niej często korzystał.
Tym bardziej, że kołderka ta może też pełnić funkcję kocyka lub maty. Wypełniłam ją ociepliną, więc, nie jest zbyt gruba, ale równocześnie w miarę ciepła i miła w dotyku. 


środa, 26 lutego 2014

Metamorfoza kuchni

Już jakiś czas temu dokończyłam metamorfozę "babcinej" kuchni. 
Brakuje jeszcze kilku dodatków, ale wszystko w swoim czasie.



Bardzo podoba mi się motyw czerwono - białej kratki, myślę, że z czasem jej jeszcze przybędzie.

wtorek, 28 stycznia 2014

Podlasie

Dziś mała relacja fotograficzna z miejsca, w którym przebywam większość tygodnia.
Na zdjęciach domek położony w malowniczej miejscowości Zimna Wieś. Jak widać zdjęcia są adekwatne do nazwy :)




Całe jezioro jest w tej chwili skute lodem, sąsiad mówi, że przy brzegu jest ok 25 cm a w głębi 19 cm lodu, zatem można bez obaw wchodzić. Mało tego, mam w planach szybki zakup łyżew i spróbowanie swoich sił w "tańcu na lodzie". Oby się skończyło bez siniaków :)
Pozdrowienia z mroźnego Podlasia.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Cegły w kuchni.

Ostatnio moje życie kręci się wokół pewnego wydarzenia i nie potrafię skupić się na niczym innym. Jednym słowem stałam się monotematyczna, a to za sprawą pewnej małej Osóbki, która niedługo pojawi się w moim życiu. O tym opowiem może innym razem a dziś chciałam uchylić rąbka tajemnicy dotyczącej remontu kuchni, o którym pisałam wcześniej. 
Mianowicie, kuchnia w zasadzie została wykończona. Został montaż belek na suficie (oczywiście imitacji, ale prawdziwych drewnianych, nawet nadszarpniętych przez korniki), montaż opasek drzwiowych, listew podłogowych, dodatkowego oświetlenia nad blatami oraz chyba najciekawszego etapu czyli detali "upiększających", czyli zasłon, obrazków na ścianach, całej oprawy i kropki nad przysłowiowym "i". 

Poniżej kilka zdjęć:

Cegła między blatem a szafkami wiszącymi, powstała przez pocięcie kupionych cegieł klinkierowych.
Ta sama cegła na kominie oraz cegła - płytka na ścianach. Tu jeszcze w trakcie "urządzania", stąd widoczny nieład. Jako mistrz długiego planu, belka, która zawisła nad  mniejszym blatem.
A taki kupiliśmy blat. Udało nam się go dostać za śmieszne pieniądze, za całe 50 zł za 2,5 m blatu (tylko dlatego, że w jednym miejscu było zarysowanie, które zresztą zostało już zakamuflowane przez chlebak :) )
Na razie to tyle, nie chciałam Wam zdradzać więcej, bo wydaje mi się, że bez końcowych dodatków i upiększaczy, nie będzie widać całego uroku babcinej - odnowionej kuchni. 

Tymczasem pozdrowienia z mroźnego Podlasia.

niedziela, 24 listopada 2013

Demolka kuchni rozpoczęta

Plan remontu kuchni został przedstawiony, przedyskutowany, oczywiście kilka razy zmodyfikowany, ale najważniejsze jest to, iż został wcielony w życie. 
Stwierdziliśmy, że w kuchni,w  której d 50-ciu lat nie było nic robione, nie wystarczy przemalować meble, tylko trzeba zrobić gruntowny remont, ze skuwaniem płytek, zdzieraniem starych warstw farb, wymianą elektryki i modyfikacją hydrauliki pod ewentualną pralkę i zmywarkę. 
Efekt jest katastrofalny:



ale będzie lepiej ;-)

A tymczasem... 
powstają świąteczne ozdoby, mam tylko nadzieję, że zdążę :)
Życzę Wam spokojnej nocy. 

niedziela, 10 listopada 2013

Jak ten czas leci...

Nowa praca, nowe miejsce egzystencji, 320 km od domu, od poniedziałku do piątku, a czasami, jak np. teraz, w weekendy również. 
Jednym słowem: nie ma mnie prawie w ogóle w domu. 
Co za tym idzie, nie mam kiedy dekorować domu, w którym jest tyle pracy, że nie wiem za co się zabrać. W głowie rodzą się co chwilę nowe pomysły na dekoracje i na zmianę babcinej kuchni, tyle że tu słowo "babcinej" wcale nie oznacza ciepła i klimatu. Kuchnia mojej babci jest po prostu straszna. Meble z płyty z okleina imitującą drewno, blat taki sam. Na podłodze linoleum, na ścianach plastikowe panele. Jednym słowem totalny brak gustu, no ale cóż. Mojej babci nie w głowie był design. 
Na początku po pierwszych myślach, żeby coś z tym zrobić, stwierdziliśmy, że nie ma sensu, że szkoda pieniędzy i zdrowia, tym bardziej, że wykańczamy, opornie bo opornie, nasz dom. Zatem po co się męczyć? 
Jednak im częściej i tym myślę, tym bardziej mi się chce, bardziej w myśl przekonania, żeby pokazać, że małym nakładem finansowym da się zmienić wnętrze w bardziej ciepłe i przytulne. Wydaję mi się, że to jest kwestia puszki farby akrylowej, ładnych dodatków, i likwidacji linoleum, pod którym mieści się drewniana podłoga, ale starsi użytkownicy domu uważają, że nie nadaje się ona na uzewnętrznianie. Nie sprawdzałam - nie wiem, ale może nie jest aż tak źle? Zatem ogłaszam: zabieram się za metamorfozę kuchni. Mam jedynie nadzieję, że nie skończy się na zapowiedziach. 
Poczyniłam też zakupy materiałowe, bardziej bożonarodzeniowe, ale zobaczymy co z tego powstanie. Pomysłów pełno, aż musiałam je zapisać. :)
Trzymajcie za mnie kciuki, żebym wytrwała w swym postanowieniu, bo ostatnio mam z tym duże problemy. 
Jak tylko dojadę do domu (w okolicach przyszłego piątku), pokaże Wam moją okropną kuchnię.

Pozdrawiam serdecznie i uciekam inspirować się dalej Waszymi pięknymi blogami.