niedziela, 24 listopada 2013

Demolka kuchni rozpoczęta

Plan remontu kuchni został przedstawiony, przedyskutowany, oczywiście kilka razy zmodyfikowany, ale najważniejsze jest to, iż został wcielony w życie. 
Stwierdziliśmy, że w kuchni,w  której d 50-ciu lat nie było nic robione, nie wystarczy przemalować meble, tylko trzeba zrobić gruntowny remont, ze skuwaniem płytek, zdzieraniem starych warstw farb, wymianą elektryki i modyfikacją hydrauliki pod ewentualną pralkę i zmywarkę. 
Efekt jest katastrofalny:



ale będzie lepiej ;-)

A tymczasem... 
powstają świąteczne ozdoby, mam tylko nadzieję, że zdążę :)
Życzę Wam spokojnej nocy. 

niedziela, 10 listopada 2013

Jak ten czas leci...

Nowa praca, nowe miejsce egzystencji, 320 km od domu, od poniedziałku do piątku, a czasami, jak np. teraz, w weekendy również. 
Jednym słowem: nie ma mnie prawie w ogóle w domu. 
Co za tym idzie, nie mam kiedy dekorować domu, w którym jest tyle pracy, że nie wiem za co się zabrać. W głowie rodzą się co chwilę nowe pomysły na dekoracje i na zmianę babcinej kuchni, tyle że tu słowo "babcinej" wcale nie oznacza ciepła i klimatu. Kuchnia mojej babci jest po prostu straszna. Meble z płyty z okleina imitującą drewno, blat taki sam. Na podłodze linoleum, na ścianach plastikowe panele. Jednym słowem totalny brak gustu, no ale cóż. Mojej babci nie w głowie był design. 
Na początku po pierwszych myślach, żeby coś z tym zrobić, stwierdziliśmy, że nie ma sensu, że szkoda pieniędzy i zdrowia, tym bardziej, że wykańczamy, opornie bo opornie, nasz dom. Zatem po co się męczyć? 
Jednak im częściej i tym myślę, tym bardziej mi się chce, bardziej w myśl przekonania, żeby pokazać, że małym nakładem finansowym da się zmienić wnętrze w bardziej ciepłe i przytulne. Wydaję mi się, że to jest kwestia puszki farby akrylowej, ładnych dodatków, i likwidacji linoleum, pod którym mieści się drewniana podłoga, ale starsi użytkownicy domu uważają, że nie nadaje się ona na uzewnętrznianie. Nie sprawdzałam - nie wiem, ale może nie jest aż tak źle? Zatem ogłaszam: zabieram się za metamorfozę kuchni. Mam jedynie nadzieję, że nie skończy się na zapowiedziach. 
Poczyniłam też zakupy materiałowe, bardziej bożonarodzeniowe, ale zobaczymy co z tego powstanie. Pomysłów pełno, aż musiałam je zapisać. :)
Trzymajcie za mnie kciuki, żebym wytrwała w swym postanowieniu, bo ostatnio mam z tym duże problemy. 
Jak tylko dojadę do domu (w okolicach przyszłego piątku), pokaże Wam moją okropną kuchnię.

Pozdrawiam serdecznie i uciekam inspirować się dalej Waszymi pięknymi blogami.  

wtorek, 24 września 2013

lampka nocna

Zabrałam się ( w końcu) za przerobienie lampki, którą zakupiłam na pchlim targu, pisałam o tym wcześniej. 
Tak się prezentuje: 

Nic specjalnego, ale pierwszy raz użyłam metody suchego pędzla i bardzo mi się to spodobało. Nie mogę doczekać się kolejnej metamorfozy, muszę jedynie namierzyć cel :)
Użyłam białej farby akrylowej i dodałam muśnięcia cafe latte. 
:)

sobota, 24 sierpnia 2013

niemoc

Dawno mnie tu nie było. Powodów jest kilka. Pierwszy i najważniejszy to taki, że całą soją uwagę od jakiegoś czasu skupiamy na budowie. Jesteśmy w trakcie montażu podbitki, a że Sz. robi to praktycznie sam, to tak długo trwa. Za to mam pewność, że podbitka będzie prosto zamontowana (Sz. jeśli chodzi o kąty i poziomy jest aż przesadnie dokładny, przez to, żeby ładnie powiedzieć nie tak szybki, jak bym tego oczekiwała, ale.... precyzja najważniejsza.

Oto pierwszy efekty i bardzo cieszę się, że nie dałam się przekonać na podbitkę pcv. Drewno prezentuje się o wiele wiele lepiej.

Drugim powodem mojej nieobecności jest po prostu chwilowy brak weny. 
Ponadto nie mam się czym pochwalić, nic nie zrobiłam ciekawego, nie przerobiłam żadnego starego przedmiotu, owszem coś tam zaczęłam, ale tradycyjnie nie skończyłam. 

Zatem to by było na tyle. Zapraszam na mojego budowlanego bloga:

www.kantata.mojabudowa.pl

sobota, 20 lipca 2013

Ulubione starocie

W zeszłą niedziele wraz z sister i Sz. wybraliśmy się po raz pierwszy na pchli targ do Włocławka. Teren dosyć duży, wiele stanowisk, straganów, ogólnie wyprawę uważam za udaną. Nie podobała mi się jedna rzecz, mianowicie to, iż wszystko było wymieszane. Obok Pani sprzedającej ciuszki, było stanowisko z kwiatkami i zielenią, za tym różne starocie i za tym np. budka z żywnością, a obok stragan z chemią. I tak na całym terenie targowiska. Pojechaliśmy tam raczej z nastawieniem buszowania po starociach więc fakt iż musieliśmy ich szukać trochę nas irytowało, bo łatwo można było się zgubić. 
I taka jeszcze rada dla planujących wyjazd na ten targ. Warto jechać tam rano, nawet przed 8-mą, bo im później tym więcej ludzi i ok 10-tej, są problemy, żeby się w miarę szybko poruszać, że o obijaniu się i innych ludzi nie wspomnę. Mnie osobiści bardzo to denerwuje i zniechęca do dalszych poszukiwań "skarbów".
Wracając jednak do naszych zdobyczy, to poniżej kilka zdjęć z naszych łowów. 

 Półeczka z szufladą od starszego Pana za całe 15 zł (nie widać tego na zdjęciu ale jest całkiem spora). Jedyny minus - górna płyta pokryta jest sklejką, ale za tą cenę jakoś mi to nie przeszkadza:) ) Prezentuje się naprawdę zacnie.
wiklinowe koło za 4 zł
2 lampki z lnianym abażurem (tu wersja już przerobiona przez moja sis)
 A tak wygląda druga, moja, która wciąż czeka na upiększenie. Cena: 25 zł/ szt. trochę drogo, ale i tak udało nam się utargować 5 zł na każdej, poza tym sis stwierdziła, że są tego warte. 
 2 porcelanowe wazony (cena: 10zł / 2 szt.)
 mają gdzieniegdzie drobne spękania, co dodaje im tylko uroku.
 Wciąż myślimy z sis czy je przerobić, mi osobiście takie się podobają.
 Wiklinowy koszyk za 15 zł. Nie wiem czy dużo czy mało, wkażdym bądź razie zawsze taki chciałam mieć :)
 Idealnie nadaje się np. na przechowywanie sztućców.
Z czasem doczeka się posłanka wewnątrz.

Do tego kilka gadżetów ze stoiska "wszystko po 1 zł", typu drewniane łyżki, itp.

Tyle z zakupów, każda z nas nie wydała więcej niż 100zł a wróciłyśmy bardzo usatysfakcjonowane.
Następnym razem (będzie to pewnie w którąś niedzielę sierpnia porobią zdjęcia targowiska).

A tymczasem na budowie....
Dojechały łaty do konstrukcji wsporczej dla podbitek (foty wkrótce)

W chwili obecnej są w trakcie impregnacji :)
To by było na tyle, życzę udanego weekendu.

niedziela, 14 lipca 2013

Rynny

Od tygodnia Sz. montuje rynny. Niby tak niewiele, ale dla nas to kolejny krok do zamieszkania. 
Moje obawy o kolor okazały się bezpodstawne. Odcień grafitu rynien jest trochę ciemniejszy niż odcień blachy na dachu, czyli dokładnie tak, jak chcieliśmy. 

Zostały rynny spustowe i facjatki (które wciąż czekają na ocieplenie styropianem, ale to już wkrótce).

Tu dla porównania część nad tarasem "przed i po" w jednym. W przyszłości chcemy zrobić bezbarwny daszek, i kratkę na której puścimy pnącze jako imitacja zielonego dachu.

Dom od strony południowej, okno od salonu.
A na koniec widok z okna na zachód słońca.
:)

środa, 3 lipca 2013

2 miesiące

Mimo, iż minęły dokładnie 2 miesiące, dopiero teraz podzielę się z Wami zdjęciami z sesji ślubnej w plenerze. Trochę to trwało, ale efekt przerósł nasze oczekiwania, ciekawa jestem Waszego zdania.





Jak ten czas leci... ciągle czuję się tak jakby to było wczoraj. 
Dobranoc.

środa, 26 czerwca 2013

Dlaczego to tak długo trwa?

Ech... muszę dziś trochę pomarudzić. 
Chciałabym już bardzo zamieszkać w naszym domku. Do takiego oczywiście bardzo dużo mu jeszcze brakuje, ale ja widzę go już wykończonego, takiego, jakiego sobie wymarzyłam od początku. Niestety będę musiała jeszcze trochę poczekać. A pamiętam, jak wybierałam z tatą projekt. Podobało nam się wnętrze "Kantaty", ale brakowało nam kilku rzeczy. Tak "doprojektowaliśmy" drugie wyjście od ogrodu okna dachowe wymieniliśmy na tzw. wykusze, inaczej, dodaliśmy dach z projektu "Camelot", dzięki czemu wiemy, że drugiego takiego nie ma. 
Stan na dzień dzisiejszy oceniam na "pocieszający", stan surowy zamknięty, bez ocieplenia poddasza, bez sufitów, ale za to z ociepleniem zewnętrznym, tynkami i bonusowo łazienka na dole się pojawiła. 

Zostało do zrobienia (do zamieszkania):
- rynny,
- podsufitka, 
- ocieplenie wełną poddasza, 
- sufity
- drzwi do piwnicy, 
- drzwi do pokoju, do holu, garażu (+ dokończyć postarzanie drzwi wejściowych),
- gładzie na parterze,
- podłogi parter (- łazienka)
- chociaż częściowe wyposażenie kuchni (czytaj: zakup lodówki, wytyczenie szafek)

Do poprawienia:
- drenaż obwodowy, bo nas zalewa czasami, np. teraz przy tych ulewach na posadzce w piwnicy jest 0,5 cm wody :)
- skuć 2 schodki
- wykuć wyższe otwory do drzwi (nie ma to jak zapomnieć uwzględnić wylewki)

No i to by było chyba na tyle... pikuś prawda? eeee daaaamyyy radę, kiedyś bo kiedyś, ale damy. Najważniejsze, że mamy ciepłą wodę, jeśli zechcemy, ciepełko i prąd. 

Poniżej wrzucam kilka fotek sprzed kilki lat, tak, żeby się pocieszyć ile już zostało zrobione. 
 początki łazienki:
 moje ulubione miejsce przy oknie w salonie:
 wyjście na zewnątrz od tyłu.
 schody do piwnicy
 hol, pokój i łazienka
 jadalnia:
 domek od tyłu z "nowymi" drzwiami
:) to mi się pojawia na twarzy jak oglądam te zdjęcia, to faktycznie jest trochę lepiej niż myślałam jeszcze 10 minut temu. 

Życzę spokojnej nocy. 

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Relacja z wycieczki: Jura dzień IV


Ostatni dzień = cel: Ogrodzieniec
Nie będę dużo opisywać, niech zdjęcia  mówią same za siebie.





Życzę dobrej nocy.